Tak, wiem, że wątek jej poświęcony znajduje się w dziale "kryminały". Ale chciałam napisać o innej Agathcie, o Agahtcie Christie alias Mary Westmacott. Ksiązki królowej kryminałów lubię na tyle, że w bibliotece sięgam po nie "z zamkniętymi oczami". Tak było i tym razem. Kiedy zaczęłam czytać "Brzemię" spodziewałam się dobrej zagadki, inteligentnego detektywa i niebanalnego zakończenia. Czytałam i czkałam na "zbrodnę", a tu nic. W końcu, zniecierpliwiona przeczytałam informacje z okładki. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że tym razem nie mam co liczyć na kryminał. W dorobku Agathy Christie poza powieściami detektywistycznymi znalazło się miejsce na 6 "powieści miłosnych" i właśnie jedną znich trzymałam w ręku. Od razu zaznaczam, że nie lubię romansów, czytam je bardzo rzadko, najczęściej jest to wynikiem pomyłki. Ten również mi się nie podobał, chociaż momentami odnajdywalam w nim ślady "mojej" Agathy. Z przyczyn podanych wyżej nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy romans był dobry, czy zły. Cóż, jest to dla mnie przestrogą, by sprawdzać co zamierzam przeczytać nawet w przypadku znanych autorów
A wy, czy spotkaliście się z twórczością Mary Westmacott? Co o niej sądzicie? Czy rację miała królowa zbrodni zanurzając się w nurt powieści miłosnych?
