Z uśmiechem na twarzy przeczytałam opowiadanie „Na głowie stanęło”. Przy okazji tej lektury przypomniała mi się piosenka „Cygan” grupy Nijak.
Piosenka i książka mają wspólny mianownik. Jest nim idea wspólnego wroga, który jednoczy społeczność. O ile jednak piosenka opisuje szpetotę ludzką, zderzenie kultury poety z kulturą ludu, to opowiadanie „
Na głowie stanęło” ma zupełnie inne przesłanie. Tu zjednoczenie się w celu złapania wspólnego wroga staje się katalizatorem zmian mentalności społecznej. Zmian na lepsze.
Historia opowiadana w „
Na głowie stanęło” toczy się na postsocjalistycznym, betonowym osiedlu, na którym niezidentyfikowany osobnik maluje stojące na parkingach samochody. Poruszeni tym faktem mieszkańcy postanawiają złapać złoczyńcę, jednocząc w tym celu swoje siły. Front tworzą ludzie, którzy dotychczas nie zawsze pozostawali ze sobą w dobrych relacjach. Fanatyczki religijne, para gejów, lokalny bandzior ze swoimi ludźmi, emeryci i renciści. Początkowo dotychczasowe podziały utrudniają działanie tej „samodzielnej grupy operacyjnej”, jednak z czasem granice się zatrą i okaże się, że pod społecznymi maskami, pod przyzwyczajeniami i stereotypami kryje się tak niezwykła dzisiaj, zwykła ludzka poczciwość.
„Na głowie stanęło” jest lekko napisaną komedią obyczajową. I, co ważne, fajnie się ją czyta.