Re: Huna i Ho’oponopono: Starożytna wiedza współcześnie
Jakieś ćwierć wieku temu trafiłem na praktyczny poradnik Huny. Podpucha była typowa: umocnienie, harmonia, stabilizacja, w końcu bogactwo i w ogóle szczęście... Dałem się nabrać na naukawy język (stylizowany na psychologię) i zacząłem praktykować. Deklarowanym celem miało być dogadanie się ze swoją "nadświadomością". Z czasem okazało się, że ona nie jest tak całkiem "swoja" - ma własne uczucia, pragnienia, wolę... Słowem: odrębna osoba.
Moim głównym zadaniem było przekazywanie "energii życiowej" "nadświadomości", która - w zamian - spełniała moje prośby.
Sukcesy przyszły bardzo szybko - z dziesięciopunktowej listy zamówień (komputer, samochód...) po mniej więcej tygodniu miałem wszystko, oprócz ostatniej pozycji - willi nad jeziorem.
Opowiedziałem wszystko żonie, która trzeźwo zauważyła: "Nad jeziorem? Zgłupiałeś? Komary nas zeżrą." Coś mnie tknęło - może jestem jak uczeń czarnoksiężnika?
Postanowiłem na jakiś czas zerwać kontakty z "nadświadomością" i przyjrzeć się wszystkiemu na spokojnie. Wtedy doświadczyłem czegoś, co mógłbym nazwać jako groza - uczucie strasznego lęku, zagrożenia płynącego z jakichś czarnych czeluści. Ktoś chyba się nieźle wkurzył...
Skorzystałem ze środków leczniczych, oferowanych przez Kościół (sakramenty, rekolekcje, kierownictwo duchowe) i wkrótce wróciłem do równowagi, choć uczucie grozy - coraz słabsze - czasem wracało.
Kiedy na spokojnie przyjrzałem się swojej przygodzie, pojąłem kilka rzeczy.
1. Moje "czary" były złudzeniem. "Nadświadomość" podpowiadała mi pragnienie, które i tak już się realizowało, a mi się wydawało, że to skutek mojej prośby. Sprawdziłem kilka pozycji z "listy zamówień" - wszędzie ten schemat się powtarzał. Np. komputer czekał na mnie parę dni wcześniej, zanim o niego poprosiłem.
2. Celem Huny jest uzależnienie od "nadświadomości", podporządkowanie tej OSOBIE własnej woli.
3. Miałem więcej szczęścia niż rozumu. Już zaczynałem (lekko...) świrować, a byłem na prostej drodze do opętania; zresztą później słyszałem, m.in. od diecezjalnego egzorcysty, o wielu takich przypadkach - u osób praktykujących Hunę, radiestezję (też próbowałem), medytację transcendentalną (j.w.), reiki, jogę i inne szamaństwo.
4. Kocham komary!