Najnowsza powieść Jolanty Marii Kalety „Wrocławska Madonna”, podobnie jak poprzednie, ma charakter sensacyjny. Główny bohater Marek Wolski, wrocławski historyk sztuki, znawca dzieł Łukasza Cranacha i amator kobiecych wdzięków, na prośbę swego przyjaciela, sekretarza Kurii Arcybiskupiej we Wrocławiu wyrusza na poszukiwanie cennego obrazu noszącego tytuł „Madonna Pod Palmami”, potocznie zwanym Wrocławską Madonną. Obraz ten w dziwnych i zarazem spektakularnych okolicznościach ulotnił się z kaplicy Arcybiskupa, rzucając cień na reputację Kościoła i tak szarganą przez socjalistyczne władze PRL-u. Tropy wiodą do NRD, do Drezna, gdzie Wolski musi stawić czoła wszechwładnym i bezwzględnym służbom specjalnym – Stasi. Wykorzystuje cały swój spryt, inteligencję i umiejętność manipulowania ludźmi, w tym także płcią przeciwną, aby nie tylko nie dać się aresztować, ale zdobyć potrzebne informacje o losach „Madonny”. A z nich wynika, że obraz znajduje się we Wiedniu. Wolski jedzie do Austrii i choć tam już Stasi mu nie zagraża, popada w nowe, nie mniej groźne tarapaty. Wchodzi w drogę tajnym agentom służb specjalnych PRL-u, którzy również są zainteresowani odnalezieniem „Madonny”. To obraz wart milion dolarów. Ale rywalizacja toczy się jeszcze na innym polu, także o kobietę, choć żywą, z krwi i kości - piękną malarkę, emigrantkę z Polski, wrocławiankę Tamarę Rubin.
Choć powieść ma typowy charakter sensacyjny, z szybko toczącymi się wydarzeniami, z niespodziewanymi zwrotami akcji, umieszczona została w ciekawych realiach historycznych, które rzutują na postawy i zachowania bohaterów . W tej powieści historia jest obecna, ale jest jednie tłem i realnym ograniczeniem działań dla fikcyjnych bohaterów. Język powieści jest żywy, prawdziwy i jędrny. W powieści znajdziemy zbrodnie, włamania, seks, więzienie i brutalne przesłuchania, ale także namiętność, czułość i humor. Zakończenie przynosi, nieoczekiwane przez czytelnika, rozwiązanie problemu, w którym autorka umieściła kroplę goryczy.
Najbardziej sensacyjna jest jednak sprawa samego obrazu. Pierwowzorem był obraz noszący nazwę „Madonna Pod Jodłami”. Gdy autorka pisała swoją powieść cały świat artystyczny był przekonany, że obraz ten jest dla Polski stracony na wieki. W dniu oddania maszynopisu do wydawnictwa Polskę obiegła elektryzująca informacja. Obraz odnalazł się w Kościele w Szwajcarii i został Polsce zwrócony. Obecnie Czytelnik może ocenić sam, czy Autorka okazała się osobą ‘jasnowidzącą’ i przewidziała wędrówkę i odnalezienie obrazu, w takim właśnie miejscu? Może przewidziała tylko część jego historii? A może jej wyobraźnia podpowiedziała inne, ciekawsze rozwiązanie?
http://www.ebooki123.pl/wroclawska-madonna_p23http://www.nexto.pl/ebooki/wroclawska_m ... p34548.xmlWersja drukowana
http://www.empik.com/wroclawska-madonna ... ,ksiazka-p