Pocketbook Killer
Dołączył(a): 13 lip 2007 20:07:55 Posty: 1513 Lokalizacja: Toruń
eCzytnik: Kindle 3 WiFi
|
VanderMeer Jeff - Miasto Szaleńców i Świętych
O VanderMeerze usłyszałem kilka lat temu, gdy ktoś tam rozpływał się nad jego twórczością, określając autora jako nowo odkrytą perłę fantastyki z gatunku New Weird. No dobra - pomyślałem sobie - ile to ja już takich gwiazd czytałem i każda okazywała się rozczarowaniem? I faktycznie, gdy pierwszy raz się spotkałem z jego twórczością w Krokach w Nieznane (rocznik 2006) i przeczytałem jego opowiadanie "Przemiana Martina Lake'a" poczułem się oczywiście... ukontentowany. Ukontentowany faktem, ze znów moje przeczucia się sprawdziły i jest to kolejny "wielki talent", "najlepsze debiut xxxx-lecia" itp itd. Opowiadanie po prostu było średni w moim odczuciu, choć pamiętam, że było dość oryginalne. Musiało minąć około 2 lat, bym mógł docenić ten tekst, który jest również zawarty w polskim debiucie tego autora - książce "Miasto szaleńców i Świętych".
Blurb zbioru (bo i jest to zbiór opowiadań) nie mówi nam nic ciekawego: ot, jakieś "magiczne miasto", "wielkie tajemnice", "wspaniały klimat". Bla, bla, bla. Standardowe gówno, które wypisują redaktorzy pism / serwisów internetowych w zamian za odpowiednią kwotę od wydawcy. Muszę przy tym zaznaczyć, że książka jest droga (45 zł w księgarni) - zapewne z powodu objętości i formy, która jest w moim przekonaniu edytorskim majstersztykiem (lub do takowego pretenduje). No ale wydałem już tę kasę (trochę mniej, hail Allegro!) to postanowiłem przeczytać.
Wrażenia były jak najbardziej pozytywne. Szczerze mówiąc, to była dla mnie jedna z lepszych książek mijającego roku, jeśli chodzi o fantastykę w Polsce. Może to się wydawać dziwne ale bohaterem opowiadań faktycznie jest miasto. Ale nie tak do końca. Miasto to przecież ludzie, a Ci są najróżniejsi. Tutaj naprawdę występują szaleńcy, święci, dziwne stworzenia, straszne zbrodnie, krwawe rytuały i mroczne tajemnice. To wszystko, czy raczej tym wszystkim jest Ambergis - miastem z opowiadań VanderMeera. Nie mogę napisać nic więcej nie zdradzając tekstu książki ale powiem tylko, że świat Ambergis w pewnym momencie przenika nasz własny, rzeczywisty świat, w którym autor umieścił sam siebie pod postacią zwaną po prostu "X". Kumacie to? Autor pisze opowiada historię gościa, który napisał książkę o mieście Ambergis i tak w nią uwierzył, ze zaczął je widywać, a w końcu do niego trafił. A to przeciez było o nim samym, nie ma co do tego wątpliwości. Jeśli w tym punkcie czytania moich wypocin zakręciliście się i nie wiecie o co chodzi to dobrze - tak się poczujecie czytając "Miasto szaleńców i świętych".
Co jeszcze zwróciło moją uwagę to niesamowite, pedantyczne, przeogromne i niebotyczne wręcz przywiązanie do szczegółów. Widać doskonale, ze autor nie pisał tych opowiadań w miesiąc, jak niektórzy polscy pisarze. To, co prezentuje autor w tej książce musiało w nim siedzieć od kilku (-nastu?) lat, a może też i miał porozpisywane to gdzieś po zakamarkach szuflad, aż w końcu zebrał się i spisał to w całą, opasłą księgę. Koronnym przykładem wręcz obrzydliwej dbałości o szczegóły jest napisanie przez jednego z bohaterów opowiadań traktatu o kałamarnicach, po którym osłupiały czytelnik znajduje ciągnącą się przez kilkadziesiąt (sic!) stron bibliografię na temat wiedzy o tym zwierzęciu! I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że każdy, dosłownie każdusieńki tytuł w niej jest wymyślony, a do tego niektóre jeszcze są skomentowane.
W opowiadaniach "Miasta Szaleńców i Świętych" widać nie tylko wspaniałą wyobraźnię autora ale i też jakiś większy zamysł, że to wszystko jest doskonale przemyślane i ze sobą w jakiś sposób powiązane. Doskonale modeluje świat, w którym moglibyśmy żyć. Powiem krótko: kto umie tak pisać musi być Wielkim Pisarzem. Basta.
Moja ocena: 5,5/6
_________________ "A co zrobiłeś najodważniejszego w swoim życiu?
Splunął na drogę krwawą flegmą. Wstałem dziś rano, odparł."
//Cormac McCarthy - Droga
|