White T.H - Był sobie raz na zawsze król - Miecz dla króla
White T.H - Był sobie raz na zawsze król, tom 1 - "Miecz dla króla"
Po cyklu
White'a, który uważany jest jeden z najważniejszych 'retellingów', czyli 'opowiedzeniem' na nowo, legendy arturiańskiej spodziewałem się czegoś zgoła odmiennego niż dostałem. Od samego początku zdziwiła mnie 'lekkość' z jaką autor potraktował powszechnie znaną opowieść o królu Arturze, rycerzach
Okrągłego Stołu, czy magu
Merlinie. Przyznam, że cięzko mi było wczuć się w nieco chaotyczną - igrającą ze stereotypami mitów arturiańskich - konwencję, w jaką White ujął tą opowieść. Dawna
Brytannia została przedstawiona, jako na poły mityczna, idylliczna kraina, pełna magii i baśniowych, tudzież legendarnych postaci. Ziemie lorda
Ectora, pod pieczą którego wychowują się młody
Artur (czy też
Wart) i jego rówiesnik
Kay, opływają w dostatki, a ludziom żyje się dobrze - oni kochają swego władcę, władyka troszczy się o swój lud i pracuje pospołu z wieśniakami, dla wspólnego dobra. W wielkiej puszczy spotkać można błędnych rycerzy i wesołą kompanię
Robin Hooda (tutaj
Wooda), jak również złe czarownice i masę róśnych baśniowych stworzeń. Jednym słowem, baśń...
Pierwszy tom zdaje się być kompozycją mniejszych 'powiastek' o najmłodszych latach Warta, niewiele mającymi wspólnego z ogólnie znaną wersją legendy o królu
Arturze.
Wart, pod czujnym okiem Merlina - czarnoksiężnika żyjącego 'wstecz' - pobiera wartościowe lekcje, które mają przygotować go do przyszłej roli władcy Brytanii. Lekcje owe polegają przede wszystkim na przemianach chłopca w różne zwierzęta - rybę, sokoła, mrówkę, gęś, czy borsuka. Większość z tych przemian niesie w sobie głębszą treść - jak krytyka 'komunistycznego', nieco 'orwellowskiego' ustroju mrówek, czy pochwała 'demokracji' panującej w gęsim stadzie. Ponadto Wart uczy się czym jest honor, przyjaźń i poświęcenie, oraz przeżywa mnóstwo innych, zwariowanych, często ocierających się o abstrakcję przygód.
Poza swobodnym podejściem do legend arturiańskich, White zdaje się nie przejmować czymś takim, jak zachowanie realiów epoki. W książce roi się od anachronizmów a bohaterowie mówią współczesnym językiem i w gruncie rzeczy bardziej przypominają dżentelmenów z prozy
Dickensa, niż bohaterów osadzonej w średniowieczu baśni. Ksiązka ponadto wprost 'tryska humorem', choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest to humor skierowany do młodego czytelnika - jakkolwiek nie brak aluzji, które trafić mogę do osoby dojrzałej (jak choćby wzmiankowane wyżej porównania stada mrówek do społeczeństwa socjalistycznego).
Przyznam szczerze, że najwyraźniej nie jestem głównym, docelowym odbiorcą tego typu, nazwijmy rzecz po imieniu, bajek i raczej wyrosłem z wieku, w którym tak opowiedziana historia bawiła by mnie i 'wciągnęła'. Niemniej jednak, uważam, że "Miecz dla króla" to baśń wartościowa i mądra, która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim fanom twórczości pani
Rowling a także stanowić może niezłe wprowadzenie do nurtu tzw. fantasy humorystycznej, spod znaku
Terry'ego Pratchetta.
Z pewnością sięgnę po kolejne tomy - bo jakkichkolwiek 'przeróbek' legend arturiańskich White by nie dokonał, to trzeba mu oddać to, że zrobił to sposób nietuzinkowy i szalenie pomysłowy. I, co tu ukrywać, zaskakujący! Przynajmniej dla mnie.
Ocena: 4/5