Mieville China - "Żelazna Rada"
W kolejnej części cyklu osadzonego w świecie
Bas - Lag China Mieville nie próbuje uciekać od sprawdzonych w dwóch poprzednich częściach schematów. Czy to dobrze, czy źle? Ciężko ocenić. Twórczość tego autora przypomina poniekąd książki z cyklu
"Świat Dysku" Terry'ego Pratchetta, okrojone jednakowoż o humor a przyprawione brutalną powagą i sporą dawką okrucieństwa. Tym, co zbliża
Mieville do
Pratchetta jest stworzenie fantastycznego uniwersum, bazującego na solidnych podstawach, a także wielowymiarowość i plastyczność tego wszechświata. Zamieszkujące go fantastyczne rasy mają swoją kulturę, sposób bycia i przynależność. Po prostu, sięgając po kolejną książkę z cyklu, doskonale czujemy się w jego ramach, znamy geografię i wiemy, że pod wieloma względami niespodzianki nie będzie. W każdej z następujących po sobie powieści czeka nas nowa opowieść, w nieco innym klimacie, ale wciąż będzie to ten sam świat, któremu (od kiedy poznaliśmy rządzące nim zasady) nie potrzebne są jakieś szczególne zmiany...
Nie znaczy to jednak, że
"Żelazna Rada" nie oferuje żadnych niespodzianek. Historia tym razem lekko z pogranicza westernu (pierwsza część książki) powoli przechodząca w opowieść o rewolucji, roli jednostek w jej trybach, przemycająca kilka - nieco wyświechtanych, to fakt - prawd o równości, wolności i niepodległości, jest opowieścią sprawnie spisaną, wciągającą i oferującą liczne zwroty akcji. Pewna moralizatorska otoczka nie przyćmiewa, na szczęście, wartkiej fabuły, której nie psują zbędne dłużyzny, które pojawiały się w
"Bliźnie". Autor eksploatuje, po raz trzeci, pomysł na wielkiego miasto - molocha (poprzednio
Nowe Crobuzon, potem
Armada, a teraz... tego nie zdradzę...) i w tym miejscu można zarzucić
Mieville lekki brak pomysłowości. Fajnie byłoby przeczytać powieść osadzoną w świecie
Bas - Lag nie koncentrującą się na niewiarygodnym wręcz miasto - podobnym gigancie... Ponadto, wciąż brakuje mi w
"Żelaznej Radzie" tak charyzmatycznych postaci, jak
Yagharek z
"Dworca Perdido". Nie żeby nie było tu żadnych, ciekawych bohaterów - chyba najfajniejszym z nich jest
szeptodziej Drogon - ale żadna nie dorównuje tym z pierwszej części cyklu.
"Żelazna Rada" jednak ma zdecydowanie więcej zalet niż wad. To wciąż opowieść dziejąca się w niesamowitym świecie, który momentami przypomina chore wizje szaleńca. Świata wynaturzonego, gdzie objawiają się twory z najmroczniejszych snów, świata którego odpowiednika próżno szukać w literaturze
fantasy. No i ten cudowny, oniryczny klimat opowieści w połączeniu z przemyślaną i wciagającą fabułą nie pozwala mi ocenić książki niżej niż...
4.5/5 (bo lepsza niż
"Blizna", ale nieco wtórna w stosunku do obu wcześniejszych ksiązek.