Modesitt Jr. L.E. Saga Recluce - Tom 1 - Magia Recluce
Modesitt Jr. L.E. Saga Recluce - Tom 1 - "Magia Recluce"
W wątku poświęconym twórczości
Modesitta napisałem już wiele - przeważnie negatywnych - słów na temat
"Sagi Recluce", dlatego w tym miejscu ograniczę się do subiektywnego podsumowania każdego z przeczytanych przeze mnie tomów.
Zacznę od rzeczy, które "chcąc - nie chcąc" należy zaliczyć na plus. A więc na słowa pochwały można zaliczyć autorowi stworzenie spójnego i do pewnego stopnia niebanalnego uniwersum. Ktoś wspomniał, że
"Saga Recluce" to takie "technofantasy". Myślę, że to określenie nieco na wyrost, bo choć w
"Magii Recluce" magia - pozwolę sobie tak to ująć - spotyka technologię, to jest to technologia raczej prymitywna (maszyny na parę, podstawowa broń palna) jednak wprowadzenie tejże techniki nie wpływa jakoś znacząco na fabułę. Ot, jest to świat, w którym pływają okręty parowe a ludzie używają strzelb, ale dla rozwoju akcji i tak nie ma to większego znaczenia. Jakkolwiek oddać trzeba, że ten subtelny, powiedzmy, element technologiczny sprawia, że mamy tu do czynienia z nieco innym
fantasy.
Sam świat - poza wyżej wspomnianym elementem - nie różni się znacząco od wielu innych fantasmagorii, jakie dane było nam poznać. Choć siły dobra i zła, zostały przewrotnie "odwrócone" (tzn. dobro = ciemność, zło = światło), to i tak otrzymujemy po raz kolejny pseudoepicką opowieść o zmaganiu się tych dwóch elementów. Oczywiście jest to z mojej strony lekkie uproszczenie, bo teoretycznie nic w uniwersum
Recluce nie jest tak jednoznacznie proste, jednak wszystko sprowadza się do kolejnej walki tych dobrych z tymi złymi.
Negatywów jest znacznie więcej. Jakoś nie mogłem się przekonać do postaci. To znaczy, nie potrafiłem ich polubić (ani na odwrót - "znielubić"), czy w jakoś szczególny sposób przejąć się ich losami. Ot, pojawiały się na arenie powiesci i znikały a mi było wszystko jedno. Sam główny bohater,
Lerris wzbudzał jedno tylku uczucie - irytację. W ogóle w tym miejscu chciałbym zauważyć, że bohaterowie postępują w tej książce w sposób niemiłosiernie grzeczny. Nawet ci "źli" wydają się w jakiś sposób ograniczeni w swojej podłości. Nikt tu porządnie nie przeklnie, nikt tu nie ma zdroznych myśli, za to bohaterowie przy byle błahostce zalewają się rumieńcem. Oczywiście niemal wszyscy nie piją alkoholu - a ulubionym napojem większości postaci jest sok z krasnokrzewu. Ja nie wymagam od każdego pisarza, żeby był tak dosadny w kreowaniu postaci i dialogów, jak
Sapkowski, ale czytając
"Magię Recluce" wciąż miałem wrażenie, że czytam książkę dla dzieci.
Kolejnym cechującym twórczość
Modesitta zabiegiem jest nadmierne poświęcanie miejsca opisom podstawowych czynności, które wykonują bohaterowie. Dosłownie dziesiątki razy zmuszani jesteśmy do czytania perełek w stylu:
"...wstałem, umyłem się w stojącej przy moim łóżku miednicy, następnie ubrałem się w zieloną koszulę, na to naciągnąłem kaftan, wypiłem szklankę wody stojącą na stoliku..." (ten przykład sam wymyśliłem, ale tak to mniej-więcej wygląda). Czy ma to na celu zwiększenie objętości powieści, czy ma służyć czemu innemu, nie wiem. Wiem jedynie, że jest to szczególnie wnerwiające. Do tego dochodzą inne opisy - a to
Lerris robi krzesła (i tu raczeni jesteśmy pełnym opisem tego procesu), a to leczy kogoś/coś (co opisane jest chyba kilkakrotnie w sposób nieomal identyczny). Nie muszę dodawać, że fabuła znacznie na tym cierpi a lektura sromotnie nuży?
I na koniec: nie wiem czy to wina autora, czy tłumacza:
"Magia Recluce" ma narrację pierwszoosobową. Dziwny zabieg, zwłaszcza jeśli autor postanowił prowadzić wielowątkową opowieść. I tak samo dziwnie to wygląda. Otóż, losy głównego bohatera
Lerrisa śledzimy "jego oczami", natomiast kiedy akcja przenosi się w inne miejsce, autor "po chamsku" przeskakuje w tryb trzecioosobowy. Pierwszy raz spotkałem się z takim czymś i uważam, że jest to poważny błąd warsztatowy (nie jedyny zresztą - wspomniane już wyżej, niepotrzebne opisy, drętwe dialogi).
Podsumowując: z ciekawego pomysłu wyjściowego
Modesitt "ulepił" powieść nad wyraz nieciekawą i pełną sztampowych rozwiązań fabularnych, która z miejsca awansowała do najgorszych książek
fantasy (jeśli nie najgorszej książki w ogóle), jakie czytałem. Nie polecam - a nawet stanowczo odradzam. Bardzo słaby początek serii, której pozostałe części oferują niewiele więcej niż wprowadzająca w świat
"Magia Recluce". To jednak już temat na odrębne recenzje.
Ocena 1/5