Teraz jest 03 gru 2024 19:55:35




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Miernicki Sebastian - "Sztolnia Hexe" 
Autor Wiadomość
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 lip 2007 19:46:01
Posty: 887
Lokalizacja: www.eksiazki.org
Post Miernicki Sebastian - "Sztolnia Hexe"
Obrazek

Sebastian Miernicki (prawdziwe nazwisko: Sebastian Mierzyński) urodził się 28 października 1972 r. w Biskupcu na Warmii. Ukończył studia historyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie. Przez kilkanaście lat pisał reportaże i popularyzował historię Warmii i Mazur w olsztyńskiej prasie lokalnej. Właśnie te artykuły na historyczne tematy, zamieszczane w lokalnej prasie, zwróciły na niego uwagę właścicieli Warmii i im zawdzięcza propozycję współpracy przy pisaniu kolejnych "Samochodzików", gdzie zadebiutował książką "Twierdza Boyen". Obecnie pracuje w Muzeum Warmii i Mazur. Muszę przyznać, że jest to jeden z moich ulubionych pisarzy "Samochodzików" (za mistrzem Nienackim oczywiście, ale stawiam go na równi z drugim moim ulubionym pisarzem, czyli Jerzym Szumskim). Tak więc jak tylko w moje ręce wpadła Sztolnia "Hexe", zabrałem się do lektury.

Pan Tomasz N.N. i Paweł Daniec trafiają na ślad skarbu ukrytego przez hitlerowców gdzieś we wnętrzu masywu "Włodarza" w Górach Sowich, w sztolni zwanej "Hexe" - Wiedźmą. Nim rozwiążą zagadkę tajemniczego znaku, Paweł "przejdzie na ciemną stronę mocy", wyjedzie do Niemiec i powróci do Polski, by zostać strażnikiem leśnym i trenerem piłkarskiej drużyny młodzieżowej z Jagódki. Tymczasem pan Tomasz odda się urokom życia kuracjusza w Szczawnie Zdroju, ale wbrew pozorom nie będzie to spokojny pobyt, ponieważ ubarwi go obecność uroczej Klary, fałszywego "Anglika" i byłego kasiarza "Kusego". Tyle o książce napisał wydawca. Trochę w tym względzie rozczarowała mnie biblionetka, ponieważ nie znalazłem tam żadnej recenzji lub opinii. Liczba ocen też nie powalała (aż 1 :) ), lecz książka dostała "5", więc uznałem, że będzie to ciekawa lektura. No ale po kolei...

Początek książki dość obiecujący. Ciągle wspominana jest tytułowa "Wiedźma", lecz autor robi to w bardzo tajemniczy sposób. Dzięki temu pobudza naszą ciekawość i zachęca do dalszej lektury. Duży plus dla niego za to. Dalej niestety już tak różowo nie jest. Pan Tomasz wyjeżdża do sanatorium, lecz wcześniej wysyła Pawła na pewną misję i każe mu współpracować z policją. Niestety sam początek współpracy wygląda jak farsa - przypadkiem złapano ważnego przestępcę, który posiada jeszcze ważniejsze informacje i zdradza je prawie bez oporów. Okazuje się, że ktoś szuka na współpracownika do jakiegoś skoku osoby będącej połączeniem akrobaty cyrkowego oraz Jamesa Bonda. Nie muszę chyba dodawać, że Daniec pasuje doskonale do profilu? Rozmowa "kwalifikacyjna" była w moim odczuciu jeszcze zabawniejsza - wystarczyło podejść do gangstera i porozmawiać chwilę, a on oczywiście w całości Pawełkowi zaufał i go zatrudnił. Całe szczęście później okazuje się, że to tylko tak wyglądało, ale o tym czytelnik dowie się dopiero pod koniec. Podobny niesmak miałem po filmie Zemsta Sithów i tam też dopiero lektura całej książki pomogła mi wiele zrozumieć. Tutaj niestety na końcu pewien niesmak pozostaje i ma się wrażenie, że książka jest pisana trochę na siłę i akcja jest "naciągana". Oczywiście przy okazji nie mogło zabraknąć pięknej policjantki, która w kluczowym momencie przypadkiem pojawia się w centrum akcji - ot po prostu jej dziadek jest dość ważną postacią w śledztwie. Jak na mój gust zbyt wiele przypadków. Niestety to dopiero początek. W trakcie książki Paweł w niczym nie ustępuje największym gwiazdom światowego kina, z Neo z Matrixa na czele. Kule się go nie imają, ma masę szczęścia, zdolności co najmniej kaskaderskie, umysł, którego pozazdrościłby mu sam Sherlock Holmes, a w tym wszystkim znajduje jeszcze czas żeby zostać trenerem piłki nożnej pewnej drużyny dzieciaków z małej wsi. Leonardo da Vinci pewnie chowa się na Polach Elizejskich z zazdrości i ze wstydu, że uważał się za człowieka renesansu. W dalszej części okazuje się, że Pan Samochodzik jednak nie znalazł się przypadkiem w tamtym sanatorium i cały czas jest w centrum wydarzeń. Jemu także towarzyszy wiele szczęścia i nie omija go romans, lecz tradycyjnie jego "ukochana" okazuje się być inną osobą, niż się wydawało. Mam cichą nadzieję, że w którymś tomie Tomasz przestanie wreszcie być naiwny, bo cały czas ktoś podrzuca mu kobiety, a on wiecznie nabiera się na to. O ile u Nienackiego, gdy Pan Samochodzik był jeszcze dość młody i walczył z Jerzym Baturą, można było to zrozumieć, to już obecnie jakoś nie wyobrażam sobie skąd się biorą te stada pięknych, zadbanych kobiet lecących na starego muzealnika z pokracznym samochodem. Szczerze mówiąc lektura Sztolni... nasunęła mi na myśl pewne zbieżności z jedną z książek Jacka Mroza (którego nota bene nienawidzę jako pisarza "Samochodzików" - nie potrafi sam nic wymyślić, wszystkie jego książki to dno i w dodatku fabuła jest zerżnięta z innych książek), bodajże chodzi o Rękopis z Poznania. Tam też Pan Tomasz był w sanatorium i przypadkiem wplątał się w aferę. Ale tak jak pisałem wcześniej książka Mroza była przykładem totalnego braku poziomu, natomiast Miernicki jest jednak trochę lepszy. Niestety jak na niego książka jest dość słaba. A końcówka woła o pomstę do nieba. Wszyscy są niesłychanie naiwni, dają się kilka razy wykiwać gangsterowi i to w dziecinny sposób. A już sam pomysł pojechania na miejsce napadu i oddania się w ręce Marlona, późniejsze groźby oraz pełna współpraca bez szmerów na koniec jest szczytem szczytów. No i ciągnięcie głównej akcji w prologu zamiast w ostatnim rozdziale też było ciekawym pomysłem, a już na pewno oryginalnym i odstającym od pozostałych książek z serii. W ostatnim rozdziale i w prologu też było kilka podobieństw do innych książek z cyklu (na przykład ślepe naboje w broni były bodajże w Warszawskich fortach), lecz całość nie wypada pod tym względem źle.

Na zakończenie powtórzę jeszcze raz - po Miernickim spodziewałem się czegoś więcej. Gdyby to była książka autorstwa Mroza, to uznałbym ją za jego arcydzieło i szczyt możliwości. U Burnego byłaby to zwykła, dobra książka. Lecz Pan Sebastian przyzwyczaił nas (a przynajmniej mnie) do ambitniejszych dzieł. To w zbyt wielu momentach wyglądało na pisane na siłę i dla pieniędzy. Ale w końcu jest to 73 tom cyklu... Powinienem dawno przywyknąć, że chodzi tylko o kasę. Inaczej skończyliby pisanie koło 40 tomu, gdzie jeszcze poziom był wysoki. Z drugiej jednak strony po Baszcie nietoperzy i Rękopisie z Poznania, które miałem nieszczęście czytać, można to uznać za bardzo dobrą pozycję. W ogólnym rozrachunku daję mocne 4-/6. Jeśli macie kilka wcześniejszych tomów o przygodach Pana Samochodzika, to sięgnijcie po nie. Jeśli jesteście fanami serii i przeczytaliście wszystkie poprzednie tomy, to przeczytajcie Sztolnię "Hexe". Jeśli natomiast fanami nie jesteście, to omińcie książkę szerokim łukiem. Jedyne co byście osiągnęli, to zniechęcenie do całego cyklu. Jest wiele innych, ciekawszych książek do przeczytania.


18 cze 2008 22:16:51
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: