Lehane Dennis - Wypijmy, nim zacznie się wojna
Lehane Dennis - Wypijmy, nim zacznie się wojna
Sięgając po kolejną (po
"Wyspie skazańców") powieść
Dennisa Lehane spodziewałem się podobnie, jak w poprzedniej książce solidnego kryminału z
twistem i z powodu tego podejścia nieco się zawiodłem. W
"Wypijmy, zanim zacznie się wojna" kryminału jest tyle, co kot napłakał a intryga jest przewidywalna niemal od pierwszych stron książki.
Jakkolwiek moje indywidualne podejście (że to niby spodziewałem się kryminału a tu lipa...) nie ma nic wspólnego z ogólnym odbiorem powieści. Nie ma kryminału, jest za to znakomita powieść sensacyjna ze świetnie nakreślonymi postaciami.
Patrick Kenzie to taki współczesny
Marlowe, zmagający się nie tylko z ponurą rzeczywistością szerzącego się wokół bezprawia i szeroko pojętej niesprawiedliwości, ale również z demonami przeszłości, a jego partnerka,
Angela jest raczej trudna do sklasyfikowania - i to największy plus, bowiem trudno tu o jednoznaczne oceny postępowania tej pary. A na dodatek mamy kilka innych fantastycznych postaci, jak choćby "goryl"
Patricka i
Angeli,
Bubba.
Lehane tworzy świetną atmosferę: akcja osadzona w
Bostonie, ale tej jego części, gdzie szerzy się korupcja, ulicami władają bezwględne gangi a sprawiedliwość zaczyna się tam, gdzie kończy się lufa giwery. Czy jest to obraz przerysowany, czy nie, nie wiem, ale autorowi udaje się trudna sztuka przekonania czytelnika do nakreślonego świata, tak że człowiek chcąc-nie chcąc zatapia się w tej ponurej rzeczywistości.
Dodatkowo udaje sie
Lehane przekazać kilka "mądrości" zyciowych, w tym jedną z najbardziej oczywistych-oczywistości: nic nie jest do konca czarne, ani białe, dobro i zło są cholernie relatywne, o czym nie raz przekonują się bohaterowie powieści.
Świetna powieść sensacyjna, która nie pozwala oderwać się ani na chwilę - czyta się ją szybko, ale zostaje w głowie na długo.
Ocena 4/5