Użytkownik
Dołączył(a): 08 kwi 2008 11:02:00 Posty: 25 Lokalizacja: trĂłjmiasto
|
Kalicka Manula - Szczęście za progiem
Manula Kalicka
„Szczęście za progiem”
Historia o współczesnym Kopciuszku. Ambitna Małgosia pakuje walizkę i wyrusza w świat szukać szczęścia – a konkretnie z zapyziałej wsi do Warszawy, szukać pracy. Dzięki determinacji, uporowi, inteligencji oraz chłopskiemu pragmatyzmowi wykorzystuje swój główny atut – urodę i z tancerki w podrzędnym peepshow zostaje modelką. A potem pojawia się królewicz na białym koniu i wpycha Kopciuszkowi na siłę brylantowy pantofelek.
„Akcja toczy się jak burza, przygoda goni przygodę - od zapomnianego przez Boga i ludzi Jagniątkowa po Martynikę” – cytat z reklamówki na tylnej okładce mija się, delikatnie mówiąc, z prawdą. Przygoda nie goni, raczej spaceruje, sensacji na próżno tu wypatrywać, Martynika pojawia się owszem – ale jako cel zwykłej wycieczki turystycznej. Autorka próbowała powtórzyć sukces „Tata, one i ja” wykorzystując już pewne elementy, które zagrały tam, i srodze się na tym przejechała. „Szczęście za progiem” jest jeszcze jedną bajką, całkiem przeciętną, w typie amerykańskich historyjek o dziewczynie z prowincji, którą starczy umyć i przebrać w wystrzałowe ciuchy, by natychmiast świat padł do jej stóp. Łącznie ze wspomnianym królewiczem. W wytartym do bólu schemacie Kalicka próbowała upchnąć polskie realia, ale całość się rozpada; zabrakło wiodącej intrygi i dramatyzmu, bo przecież nie można intrygą nazwać blado przedstawionego romansu z Marcelem. Konstrukcja książki – gdzie mieszają się wydarzenia z lat 2002-3 i 2004 oraz narratorzy – miała w zamyśle uatrakcyjnić lekturę i zrobić wrażenie, że jest to dzieło „ambitne”, ale właściwie przeszkadza i lepiej by się czytało zwykłą narrację prowadzoną po bożemu z punktu A do B. Gdzieniegdzie trafiają się ambitniejsze frazy, jakby autorka próbowała szybko przemycić coś ponad banalną historyjkę, ale całość robi wrażenie czegoś napisanego w wielkim pośpiechu, z mnóstwem niewykorzystanych elementów i zmarnowanych szans. Szkoda, bo w ten sposób zamiast czegoś na miarę „Tata, one i ja” dostaliśmy typowe czytadło wagonowe dla zabicia czasu.
|