Herbert Brian, Anderson K.J - "Krucjata przeciw maszynom"
Herbert Brian, Anderson K.J - Legendy Diuny, tom 2 - "Krucjata przeciw maszynom"Wojna podjazdowa ludzi z transf... z myślącymi robotami i ich poplecznikami, cymekami trwa. I tyle, w zasadzie, wystarczyłoby, by opisać wszystko, co się dzieje w kolejnym tomie serii nazwanej na wyrost
"Legendami Diuny". Z
"Diuną" - tradycyjnie już w przypadku znanych nam panów
Herbeta i
Andersona - nie ma to nic wspólnego, jeśli nie liczyć zastosowania nomenklatury uniwersum stworzonego przez Franka Herberta.
"Krucjata przeciw maszynom" jest powieścią słabą, płytką i nudną. Przez wiele stron nie dzieje się absolutnie nic. Czytelnik za to zapoznaje się z kolejnymi "genezami" tego, czy owego a proces poznawania źródeł tego, co znamy z prozy Herberta seniora jest prawie tak samo nudny, jak wykłady z podręczników do historii. Coś tam sie w międzyczasie niby dzieje. Ktoś ginie, ktoś palnie pokrzepiającą mowę, a ktoś inny knuje. Czytelnika to mało obchodzi, bo postaci są tak jednowymiarowe, jak te z kreskówek typu
G.I.Joe, czy
Transformers Brak tu głębi, zaskoczenia, dynamiki. Wszystkiego, dosłownie wszystkiego, brakuje. To nie jest nawet dobre, zwykłe czytadło, bo autorzy nie zadają sobie trudu, żeby czytelnika czymś zaskoczyć, zainteresować.
Kolejne wydarzenia dzieją sie na zasadzie "dziania się" zgodnie z listą rzeczy, które musiały się wydarzyć. Początki
Bene Gesserit, odhaczone.
Duncan Idaho był szkolony na
Ginaza, pokażmy czemu ci szkoleni na
Ginaza są tacy doskonali. Odhaczone. Skąd się wzięła
Gildia Planterna? Pokażmy - odhaczone! I tak, raz po razie a wynika z tego niewiele i cierpi na tym fabuła, którą - gdyby nie to usilne wyjaśnianie korzeni wszystkich i wszystkiego - można by zamknąć w obrębie jednej, niezbyt obszernej powieści.
U
Franka Herberta niedopowiedziane fakty z uniwersum
Diuny stanowiły doskonałe tło do genialnej i porywającej opowieści. Sprawiały, że czulo się rozmach i glębię. Próba uzupełnienia tych "luk" w
"Legendach Diuny" jest w moim mniemaniu chybiona i zupełnie niepotrzebna. Sprawny pisarz pewnie dałby z tego radę zrobić coś dobrego, to prawda, ale obu panom daleko do biegłości w pisarskim rzemiośle. A na dodatek ich opowieści są zwyczajnie nudne.
Ocena 3/10 (ksiązka nieco lepsza od pierwszego tomu).