eKsiążki
https://forum.eksiazki.org/

Najlepsze adaptacje pierwowzorów literackich
https://forum.eksiazki.org/ekranizacje-adaptacje-f11/najlepsze-adaptacje-pierwowzorow-literackich-t298.html
Strona 1 z 7

Autor:  Obi-One [ 08 paź 2007 20:00:15 ]
Tytuł:  Najlepsze adaptacje pierwowzorów literackich

Stwórzmy naszą forumową listę najlepszych adaptacji (coś na wzór Scripter Award). Może niekoniecznie z podziałem na scenariusz, reżyserię itp, ale które filmy (ewentualnie seriale) są waszym zdaniem dobrymi adaptacjami książek? Może wspólnie wybierzemy najlepszą? A jeśli nie, to chociaż będzie wiadomo co warto oglądać :)

Autor:  Teemer [ 08 paź 2007 21:56:58 ]
Tytuł: 

Ja proponuję film Call of Cthulhu - oparty na opowiadaniu Lovecrafta o tej samej nazwie. Film jest czarnobiały i niemy, zrobiony zdaje się w 2005 roku. Nie użyto w nim żadnych efektów specjalnych, w ogóle nie pomagano w tworzeniu komputerem. Dzięki temu film posiada przytłaczający klimat beznadziejności otaczający głównego bohatera - po prostu genialnie odwzorowuje opowiadanie.

Autor:  chosenone [ 26 lis 2007 20:00:42 ]
Tytuł: 

Najlepszą ekranizacją jest Nigdy w życiu. Polskie i dobre. Książki czytałam kawałek, ale film świetnie oddaje klimat. Narwana rozwódka :P . I dobre są te motywy w filmie co Judyta odpisuje na listy i wyobraża sobie, że mówi i krytykuje byłego. I on tak siedzi przed nią, a ona monolog daje.

Autor:  Konto usuniete [ 28 lis 2007 18:45:33 ]
Tytuł: 

Zgadzam się z chosenone :)

Autor:  Obi-One [ 28 lis 2007 20:47:33 ]
Tytuł: 

Książki nie czytałem i w takich filmach zbytnio nie gustuję, ale "Nigdy w życiu" jakoś mi się spodobało. W przeciwieństwie do "Ja wam pokażę!" było ciekawie nakręcone i IMO bohaterowie pasowali do ról.

Autor:  chosenone [ 28 lis 2007 22:02:20 ]
Tytuł: 

Bo Ja wam pokażę! było robione tylko po to żeby było. Po za tym aktorów zmienili tylko dlatego, że ci z Nigdy w życiu! powiedzieli, że scenariusz jest kiepski. Tak więc po znajomości zrobili kontynuację.

Autor:  muaddib2 [ 26 gru 2007 13:41:19 ]
Tytuł: 

Na "Księcia Kaspiana", drugą z nowych ekranizacji "Opowieści z Narnii" (znanych również, jako "Kroniki Narnii") przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, bowiem premiera dopierow maju przyszłego roku, ale już pojawił się wielce obiecujący zwiastun:

http://trailers.hatak.pl/page.php?al=alias5620

Nie ukrywam, że to jedna z pozycji, na które najbardziej czekam w przyszłym roku!

EDIT: A żeby nadto OT nie było, to uważam, że najnowsza ekranizacja "Lwa, czarwnicy i starej szafy" (w Wigilię przypomniała nam ją TVP1) jest jak dla mnie (prawie) idealna!

Autor:  Leniu [ 26 gru 2007 18:08:17 ]
Tytuł: 

Dla mnie to jednak ostatnia Diuna (tak, tak Muaddibie) jest rozbudowana chociaż to już lata a wciąż najlepsza bo ta z Maclachanem ...beznadziejna . Żal tylko że "stary" Herbert nie dokończył dalszych części te pisane przez jego syna mówiące o wcześniejszych czasach dają dużo wyjaśnień ale już brak fenomenu ojca. Co do dalszych części zekranizowanych (Dzieci Diuny) to już tylko pieniądze...

Autor:  karolkossowski [ 26 gru 2007 22:25:47 ]
Tytuł: 

O której ekranizacji mówisz? Ja widziałem tą ze Stingiem, reż. Lyncha i wydaje mi się świetna (mimo, że odbiega od fabuły książki). Klimat jest po prostu super - jak w książce albo nawet lepszy.

Autor:  muaddib2 [ 27 gru 2007 0:19:09 ]
Tytuł: 

karolkossowski napisał(a):
O której ekranizacji mówisz? Ja widziałem tą ze Stingiem, reż. Lyncha i wydaje mi się świetna (mimo, że odbiega od fabuły książki). Klimat jest po prostu super - jak w książce albo nawet lepszy.


Wszyscy się na klimat tej ekranizacji powołują, ale nawet najlepszy klimat i najcudniejsze scenografie - a takie właśnie, wg mnie film Lyncha ma - nie uratują filmu, jeśli jest on po prostu nudny. Tak, taka jest moja opinia nt. tej właśnie ekranizacji. Wszystko pięknie, jednak obraz wionie taką nudą, że kiedy pierwszy raz go oglądałem, krótko po lekturze "Diuny" kilka(naście?) lat temu, wszystko, co poczułem to wielkie rozczarowaie. Jak podrosłem to pojąłem, że reżyser miał wielkie ambicje na stworzenie monumentalnego dzieła, ale wyszło, jak wyszło. Film jest otaczany dla mnie wciąż niezrozumiałym kultem.

Dwie nowsze ekranizacje, które od razu poszły na rynek DVD też nie spełniły raczej moich oczekiwań. Biznes filmowy to zamknięte koło - bez solidnego budżetu nikt nie ma szans na zrobienie dobrej ekranizacji "Diuny" i tyle.

Wiem, że nawet przy dużym budżecie byle szmondak z "holyłudu" może kolejną spapraną ekranizację popełnić, więc uważam że "Diuna", czeka wciąż na swojego Petera Jacksona, kogoś kto z solidnym zapleczem, wizją, zapałem i szacunkiem będzie zdolen zabrać się za jej ekranizację.

Autor:  karolkossowski [ 27 gru 2007 9:47:38 ]
Tytuł: 

Nie zgadzam się z Tobą muaddib2. To, że film jest "nudny" nie znaczy, że jest kiepski. Znam wiele "nudnych" filmów które są po prostu świetne. Można by tu wymieniać "garściami", ale niech będą chociażby "Tańczący z wilkami" albo "Siedmiu Samurajów". Widzisz dobre kino wcale nie polega na tym, żeby film był niezwykle żywy i miał wartką akcję. Oczywiście jest mnóstwo filmów nie "nudnych" które też mogę oglądać po kilka razy np.: "Gwiezdne Wojny".
Dodam jeszcze, że ta znakomita powieść (Diuna) dłuższymi fragmentami również "wionie nudą" bo to ta "nuda" tworzy jej klimat. Na pewno jako fan SF znasz powieści Lema. Tam cały kosmos "wionie nudą" i jest po prostu fantastyczny!

Lynchowi na pewno daleko do "byle szmondaka z "holyłudu"" :) A Peter Jackson? Chyba nie powiesz, że władca pierścieni oddaje choć w połowie tak dobrze książkę jak Diuna? No ale F.Herbert to nie J.R.R. Tolkien... ;)

Autor:  hugin [ 27 gru 2007 12:45:16 ]
Tytuł: 

Czytałem "Tańczącego z wilkami" i oglądałem film. Książka była dobra, ale tylko dobra. Film powalił mnie nastrojowością, muzyką i widokami prerii.
Może nie ma wybuchów i nie przeklinają co drugie słowo, ostatnio to + 3 godziny efektów specjalnych w 1,5 godzinnym filmie świadczy o klasie filmu.
Uważam ten film za jeden z moich ulubionych, tych które obejrzane nawet n-ty raz sie nie nudzą i dają radość.

Drugą niezłą ekranizacją jest "Pułkownik Kwiatkowski", ekranizacja książki Jerzego Stefana Stawińskiego, zabawna w przystępny sposób poruszająca trudne tematy a w dodatku wspaniale obsadzona z niezapomnianym Adamem Ferency jako Płk. Kizior.

Autor:  Konto usuniete [ 27 gru 2007 15:52:53 ]
Tytuł: 

Pytanie, co to właściwie oznacza "najlepsza adaptacja"? Czy to ma być najbardziej wierna, czy może przewyższająca oryginał? Zapewne każdy ma jakąś osobistą wizję. Przykładowo "Angielski pacjent" Michaela Ondaatje spodobał mi się dopiero wtedy, gdy obejrzałam film (co jest rzadkim przypadkiem, ponieważ z reguły jest odwrotnie – książki podobają mi się bardziej). Powieść, którą przeczytałam wcześniej, nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, raczej odrobinę mnie znudziła.

Moja propozycja do rozważenia to "Zielona Mila" Stephena Kinga z Tomem Hanksem w roli głównej. Powiedziałabym, że to jedna z najwierniejszych ekranizacji, zachowująca poza tym fantastycznie klimat powieści. Książka wciągnęła mnie niesamowicie już od pierwszych stron, do filmu podeszłam dość sceptycznie zastanawiając się, czy reżyserowi i aktorom uda się choćby w części żonglować nastrojem tak, aby widz mógł zarówno zadumać się nad sprawami ostatecznymi najcięższego kalibru, jak i uśmiać i wzruszyć do łez... Nie zawiodłam się, a sam temat i sposób jego potraktowania przez Kinga były dla mnie dodatkową zachętą do obejrzenia filmu.

Zgłaszam "Zieloną Milę" :)

Autor:  Bilberry [ 27 gru 2007 16:33:39 ]
Tytuł: 

Według mnie najwierniejsza adaptacja książki to The Bourne Identity (Tożsamość Bourne'a). Chodzi mi o tą starszą wersję z Richard'em Chamberlain'em. Po objerzeniu filmu zabrałem się za książkę i znalazłem jeden drobny wątek, którego nie było w filmie.

Ja bardzo lubię filmy historyczne i w związku z tym interesuje mnie także zgodność filmu z historią. Choć i tu nie należy przesadzić. Polskie "Ogniem i mieczem" zrobili bardzo wiernie, jeżeli chodzi o historię, było to wręcz poprawne hisorycznie. Bo przecież ci Kozacy to wcale nie byli tacy jak ich opisał Sienkiewicz. Co z tego, gdy Sienkiewicza czyta się jednym tchem, a film był nudny. Z drugiej strony takie filmy jak Brave Heart (Waleczne Serce) ukazuje bitwę The Battle of Stirling Bridge (bitwa przy moście Strirling), gdzie wogóle nie ma mostu, gdzie wszystko jest na odwrót: Wallace wraz z innymi Szkotami zaatakowali angielską konnicę z długimi dzidami, podczas gdy w filmie to konnica atakuje. Film pod względem hisorycznym to jedna wielka pomyłka, ale co z tego, kiedy dobrze się go ogląda.
Moim ideałem jest Gettysburg, to film i wierny, i bardzo ciekawy.

Autor:  muaddib2 [ 27 gru 2007 20:29:35 ]
Tytuł: 

karolkossowski napisał(a):

Lynchowi na pewno daleko do "byle szmondaka z "holyłudu"" :) A Peter Jackson? Chyba nie powiesz, że władca pierścieni oddaje choć w połowie tak dobrze książkę jak Diuna? No ale F.Herbert to nie J.R.R. Tolkien... ;)


No, ale filmowy WP jest przynajmniej dobrym filmem, czego powiedzenie o lynchowskiej "Diunie" przychodzi mi z wielkim trudem. Dobry adaptacja niekoniecznie musi być wierna, ale powinna zawierać jak najwięcej elementów tego, co w powieści kochamy - a wg mnie w filmowej "Diunie" jest tego stanowczo za mało, by być choć szczątkowo zadowolonym. Ja pamiętam jeszcze, jak mnie "Diuna" porwała rozmachem przedstawionego uniwersum, a "Diuna" Lyncha jest jakaś taka klaustrofobiczna. Rozmach i inwencję w tym filmie ulokowano w scenografii i kostiumach (przyznaję niekiepskich), jednak wciąż uważam, że zawartości "Diuny" (książkowej) w "Diunie" (filmowej) jest za mało.

Ja będąc reżyserem gotów bym był porzucić kilka elementów, które z ekranizacji czynią film ambitny (a nawet przegadano-przeintelektualizowany) na korzyść zastosowania kilka zabiegów, które uczyniłyby film bardziej rozrywkowym.

Wiem, że "Diuna" Lyncha ma wielkie grono swoich zwolenników, jednak dla mnie jest i pozostanie wielką klapą a inwencja reżysera w materii jej ekranizowania puszczeniem pary w gwizdek. :)

Strona 1 z 7 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 [czas letni (DST)]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/