Ekranizacja książki Susan Minot "Wieczór"
Właśnie skończyłam ogądać film "Wieczór". Ann Lord przeżyła sześćdziesiąt pięć lat, trzykrotnie wychodziła za mąż, ma córki i syna. Umierając na raka, przez ostatnie dni wspomina swe życie i ważnych dla niej ludzi. Taka jest treść filmu.
Lubię trudne filmy i ich oglądanie nigdy nie sprawiało mi problemu. Tymczasem ten film mnie totalnie rozłożył. Dawno już nie widziałam tak kiepskiego obrazu. Akcja ciągnie się jak flaki z olejem. Zdarzenia z przeszłości przeplatają się z teraźniejszymi.
I już nie wiemy, czy to co ogladamy to prawdziwe przeżycia głównej bohaterki, czy tylko wizje odurzonego lekami, schorowanego umysłu. Dużo w tym filmie jest również momentów do przemyślenia. Według mnie za dużo. To tak jakby w jednym małym worku ktoś chciałby zmieścić wszystkie szczęścia i nieszczęścia świata.
Ten film wywołał u mnie same negatywne emocje. Jedyną jego zaletą są wspaniałe zdjęcia, chociaż momentami lekko przesłodzone.