Teraz jest 29 mar 2024 17:04:49




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Pirat - pseudoantybaśń współczesna 
Autor Wiadomość
Post Pirat - pseudoantybaśń współczesna
Pirat
Pseudoantybaśń współczesna


Wszystkim tym, którzy umieją pisać antybaśnie.


Słowo odautorskie: ten tekst jest wynikiem chorej wyobraźni i psychodelicznego nastroju. Czytacie na własną odpowiedzialność.

Znów miała Sen.

Wróciła do swojego dzieciństwa. Miała porządnie splecione warkocze grzecznej uczennicy i nosiła szeleszczący czystością fartuszek. Czuła się bezpiecznie, wdychając woń domowego ciasta, które niegdyś piekła jej matka. A potem...
Wokół niej było niebiesko.
Niebieskie były fale, rozbijające się o małą, bezradną wśród wody wysepkę, na której stała.
Niebieskie i bezchmurne było niebo, po którym tańczył ostry, przenikliwy wiatr.
Uświadomiła sobie, że nie ma na sobie nic, poza białą, satynową koszulą nocną.
Zasłoniła lodowatymi dłońmi odkryte ramiona, bezskutecznie próbując się ogrzać. Pogrzebała zimną stopą w mokrym piasku, czując, że morze zaczyna obmywać jej palce.
Panicznie rozejrzała się po niebie, szukając zbłąkanego latawca, na którym mogłaby ulecieć.
Woda zaczęła się podnosić i wtedy Mary zobaczyła Statek.
Przypominał jej karawele na obrazku w książce o Krzysztofie Kolumbie. Wydęte przez wiatr żagle, niegdyś białe, teraz szare od brudu, przybliżały się szybko do wysepki, na której stała.
Zaczęła machać jak opętana i biegnąc po usuwającym się pod jej krokami piasku, dopadła do okrętu. Spuszczona za burtę mocno spleciona drabinka zasłoniła nazwę statku, którą kiedyś, kiedy był jeszcze nowy, dawało się odczytać. Teraz pozostało kilka liter:


SŁY OGR

Wspinając się po sznurach, zastanawiała się nad zatartym napisem. Słynny Ogr? Nie, to zbyt nieprawdopodobna nazwa jak na statek, nawet we śnie.
Oparła swe chude ramionka dziecka na krawędzi burty i zajrzała na pokład, zastanawiając się, czy są na nim jacyś marynarze. Był pusty. Zakurzone deski, porzucone tu i ówdzie kawałki lin, obdrapany maszt... to wszystko, co ujrzała.
Przeskoczyła przez sterburtę, a w tej samej chwili czyste do tej pory, błękitne niebo, pociemniało. Kiedy jej stopy dotknęły powierzchni statku, usłyszała pierwszy grzmot. Okręt przechylił się gwałtownie na bok, a ona zjechała po szorstkich deskach, raniąc sobie nagie kolana. Chwytając się w panice zakurzonych sprzętów, walcząc ze sztormem zza burty, zrozumiała, że wraz z burzą zjawi się też On.
Nie myliła się. Przyszedł do niej, jak co noc. Przyszedł w tej chwili, kiedy słoność morza wdzierała się jej do gardła i straciła już nadzieję na to, że przybędzie. Nadszedł od strony kajut, które – gdyby weszła do nich przed chwilą – okazałyby się puste.
Nadszedł jednak.
I uratował ją, jak zwykle, wyciągając do niej szorstką, opaloną dłoń marynarza. Czuła zapach tytoniu, pochodzący z jego surduta. Widziała hiszpański wąsik uwodziciela, poczerniony farbidłem. Zawadiacki kapelusz wagabundy zakrywał mu oczy i dodawał uroku.
Kiedy podała mu rękę, dzikie fale opadły, a pod nocną koszulą zobaczyła piersi kobiety.
Przycisnął ją do siebie, wciąż chowając za siebie drugą dłoń. Nie patrząc mu w oczy, złożyła na jego ustach dziękczynny pocałunek.
Jeden z dwóch Pocałunków na jej ustach.


*

Mary Darling była kobietą rozsądną. Kobietom rozsądnym nie zdarzają się senne mrzonki. Kobiety rozsądne wychowują dzieci (tak się złożyło, że miała ich trójkę), gotują obiady, piorą mężowskie koszule i chustki do nosa i rozmawiają z sąsiadkami przy kawie i kruchych ciasteczkach. Kobiety rozsądne rozważnie planują domowy budżet na cały miesiąc. Nie grają na pianinie, nie tańczą, nie śpiewają. George Darling powtarzał jej to codziennie, przychodząc do domu i widząc, że znowu wiruje w tańcu z nieprzyzwoitym rumieńcem na policzkach, ładna, młodziutka i świeża pośród dzieci, małej służącej i rozszczekanego labradora.
Ale Mary Darling dobrze wiedziała, co tak naprawdę przemawia przez jej męża.
Chęć zdobycia Pocałunku, tego jednego, który jeszcze pozostał w zagiętym kąciku ust. I zastanawianie się, gdzie podział się drugi, identyczny Pocałunek.

*

George Darling był kiedyś Zagubionym Chłopcem.
George Darling należał do tych dorosłych, którzy nie pamiętają. Czasem jest to błogosławieństwem, a czasem przekleństwem, gdyż nie należy zapominać tego, kim byliśmy. Zagubiony Chłopiec to przeszłość każdego mężczyzny. Zagubieni Chłopcy wkładając garnitury, krawaty i meloniki przemieniają się w Mężczyzn. Ubrania, wypastowane półbuty i parasole nie umieją jednego – zatrzeć Zagubienia w oczach Mężczyzn.
George Darling był teraz Zagubionym Mężczyzną.
Słuchając baśni z pokoju dziecinnego (zazwyczaj udawał, że idzie do łazienki, bo podsłuchiwanie nie leży w naturze dorosłych) podśmiewał się z całej hałastry Piotrusia Pana, tego lecipiórka, w istnienie którego uwierzył dopiero, kiedy Wendy, Jaś i Michał udali się w długą podróż do Nibylandii.
Chichotał pod wąsem biurokraty, słysząc o srzebrzystowłosych syrenach, maleńkich wróżkach i latawcach, żyjących własnym życiem. Śmiał się, słysząc zabawne imiona towarzyszy Piotrusia – Loczek, Stalówka, Świstek – bo wydawały mu się pozbawione sensu. Jego własne, prawdziwe, Zagubione Imię wyleciało mu z głowy w chwili, w której nałożył na nią angielski melonik. Serce George’a Darlinga, nie do końca jeszcze dorosłe, podpowiadało mu jednak, że gdyby wciąż był Zagubionym Chłopcem, Pocałunek jego żony być może należałby do niego. Bowiem Zagubieni Chłopcy posiadają w sobie ten rodzaj tęsknoty, który każe wszystkim kobietom, które dawno temu były dziewczynkami oddać im wszystkie, co do jednego Pocałunki.

*

Statek kołysał się, niesiony przez fale hen daleko, aż po horyzont. W uszach dźwięczała jej melodyjna szanta, śpiewana przez jej towarzysza. Nie widziała jeszcze jego oczu ani dłoni. Słuchała jego głębokiego głosu, kiedy jednocześnie sterując żaglowcem, nucił marynarską piosenkę. Promienie słońca oświetlały jego postać i zauważyła, ze ma trochę skrzywiony nos, złamany w kilku miejscach. Włosy, zebrane zwyczajem marynarzy w kucyk, spływały po czerwonym surducie i po raz pierwszy pomyślała, że musi być kapitanem. Miał w sobie coś dostojnego, choć nie umiałaby tego określić.
Podeszła bliżej. Zauważył ją, puścił ster, a statek, nadal huśtany przez fale, płynął prosto naprzód.
W tym śnie, chyba z ciekawości, zdarła mu kapelusz wagabundy z dużym rondem. Wtedy po raz pierwszy ujrzała jego oczy.
Niebieskie oczy George’a Darlinga miały obcy wyraz dzikości.

*

Od tamtej pory badała jego twarz, kiedy zasnął. Sprawdzała, czy z tęsknoty za Pocałunkiem, nie zamienił równo przyciętych wąsów na hiszpański wąsik pirata. Myślała, jakby wyglądał
z kapeluszem włóczęgi, nasuniętym głęboko na oczy, zamiast okrągłego melonika biurokraty. Dotykała jego dłoni, chcąc się upewnić, czy nie są zimnym zabójczym hakiem.
Potem przeklinała się w myślach za swą głupotę, kiedy podczas tych nocy nie znajdowała
w swym mężu niczego niezwykłego. Kiedy ściskała jego ciepłą rękę i przekonywała samą siebie, że Zagubieni Mężczyźni nie są Piratami, słyszała jego słowa, że jest kobietą rozsądną. Kobieta rozsądna posiada własny rozum, prawda?
O, tak.
Kłopot w tym, że kiedy rozum śpi, budzą się w nim upiory.

*

George Darling wciąż tęsknił za Pocałunkiem swojej żony. Tkwił na jej ustach, lecz był niedostępny, niczym zamknięty w skrzyni. Widział go, kiedy się śmiała i kiedy śpiewała kołysanki swoim dzieciom.
Ich dzieciom.
Patrząc na czerwone usta Mary, George zaczął zastanawiać się, czy nie ma sposobu, by go dostać. Zagubieni Mężczyźni tak jak Zagubieni Chłopcy potrzebują miłości, ciepła i Pocałunków. Kiedy Mary Darling po raz tysięczny i pierwszy w opowiadanej historii doszła do pojedynku Piotrusia Pana z Kapitanem Hakiem, oczy pana Darlinga zalśniły. Cicho, niepostrzeżenie jak cień, wkradł się do jego głowy pomysł, jak zawładnąć panią Darling, jej ustami i jej Pocałunkiem. George Darling zaśmiał się cicho, myśląc, że to cień psotnego Piotrusia wskoczył do jego myśli.
Mylił się. Nie był to cień Piotrusia Pana.
To był cień Kapitana Haka.

*

Bała się. Błękitne jak woda oczy George’a Darlinga przenikały ją głębiej niż świszczący w jej uszach wiatr, który rozwiewał jego piracki surdut i długie, kapitańskie włosy. Kapitan Hak nachylił się, muskając jedyną dłonią jej nagie ramię. Jego głęboki głos wymruczał:
- Daj mi swój Pocałunek.
Pocałowała jego wąskie, wykrzywione w szpetnym, choć uwodzicielskim uśmiechu usta. Zadrżała, kiedy ostry hak dotknął jej żeber.
Nie wiedziała, komu się oddaje. Zagubionemu Chłopcu czy Kapitanowi.
Znowu byli na środku oceanu. Ona, George-Hak i statek, którego nazwy nie potrafiła wtedy odczytać. Statek z jej wyobraźni. Teraz znała już jego miano:


WESOŁY ROGER


*

Kiedy rozum śpi, budzą się upiory. Powstają widziadła, potwory i mordercy. On nie był żadnym z nich. Był piratem. Kapitanem Hakiem. Patrząc na uśpioną obok niego kobietę, która dawno temu była dziewczynką, przypomniał sobie wreszcie swoje prawdziwe Zagubione Imię. Odpowiednie dla Zagubionego Pirata.
Bandera.
Dotykając swych ust, na których kryły się obydwa Pocałunki, George Darling, skromny londyński urzędnik, pogłaskał zachłannie śpiący skarb chłodnym, metalicznym hakiem.


02 wrz 2008 11:47:01
Użytkownik

Dołączył(a): 29 sie 2008 23:21:37
Posty: 114
Post 
Całkiem niezła. Co prawda nie wiem, jakie cechy powinna posiadać antybaśń... Pomijając jednak moją ignorancję stwierdzam, że opowiadanie jest intrygujące, tajemnicze z doskonałym zakończeniem. Poza tym masz lekki styl i bardzo dobrze czyta się twoją prozę. Czy masz może więcej takich opowiadań? Jeśli tak, to bardzo chętnie przeczytam:)


17 wrz 2008 0:38:00
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
cron