Teraz jest 28 mar 2024 10:34:21




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
Linia Frontu 
Autor Wiadomość
Post Linia Frontu
To opowiadanko napisałem już jakiś czas temu... mam nadzieję, że zakończenie się Wam spodoba :)

LINIA FRONTU

Rozejrzał się po rozległych lasach i polanach... Na chwilę jego myśli odpłynęły od tego czym miał się zaraz zająć, odleciały gdzieś daleko zajmując jego umysł...

Z rozmyślań wyrwało go nagłe szarpnięcie gdy pojazd zatrzymał się przy drodze. Kierowca spojrzał za siebie na pasażerów...
-Wysiadka- mruknął.

Wyszedł i rozprostował kości. Starał się zapomnieć i wszystkim chłonąc całym sobą piękno okolicy.
Na szczęście udało im się dostać blisko obozu- wystarczyło przejść przez lasek brzóz i już widać było namiot dowództwa.

Nagle wszystko do niego wróciło, uderzyło go z całą swoją mocą...

Dołączył do drużyny z powodu potrzeby i chęci pomocy innym, wtedy jeszcze nie myślał o konsekwencjach tego wyboru, nie myślał o pocie, zmęczeniu oraz ciągłym stresie. Najsilniejszego uderzenia doznał gdy w swoje dłonie dostał załadowaną broń...
"Przyjechałem tu by zabijać"- pomyślał sprawdzając broń...
Na początku myślał o zadaniu, ciężkiej przeprawie którą czeka jego drużynę. Nie chciał zginąć... ale podjął już decyzję-
"zabij zanim zabiją Ciebie"- niezbyt to odkrywcze jednak ta myśl napędzała go, dodawała adrenaliny.
Spojrzał po pozostałych osobach- widać było, że każdy chociaż w części przeżywał to co on...
no może prócz jednego... jego "Give me a gun! Give me a gun!- słowa jakiejś piosenki" mówiło samo za siebie.
Jego rozmyślania przerwał dowódca oddziału, młody, charyzmatyczny facet- wysoki, szczupły z bronią przy nodze.

"Zadanie jest proste- zaczął dowódca"
Oddział słuchał cierpliwie notując w umyśle rozkazy. "I tak wszystko wyjdzie w walce" pomyślał. Wyjął z kieszeni paczkę pogniecionych Lucky Strików, jeden z towarzyszy podszedł częstując się papierosem. Zapalili...
Papierosy dziwnie uspokajały nerwy, pozwoliły by wraz z unoszącym się dymkiem odlatywały problemy.
Dowódca po przekazaniu rozkazów podzielił drużynę na mniejsze grupki.

Cel był prosty- przedostać się przez las do chaty wroga, odwrócić ich uwagę, zlokalizować i wykraść plany- w razie silnego oporu zabić tylu ilu się da.

Największym problemem było to iż wróg spodziewa się ataku- na pewno wystawione zostały silne straże.

Ruszyli... dostał przydział z dowódcą- nie przeszkadzało mu to- współpracowali już w różnych miejscach i zawsze potrafi wyjść obronną ręką z najgorszych tarapatów... na przykład wtedy gdy bronili wystawionego przyczółku na który najpierw miał uderzyć wróg, lub tego dnia, gdy kazano ich drużynie odeskortować wysokiej rangi oficera...

Wbiegli do gęstego lasu- nie było czasu do stracenia, mieli pokonać pewien dystans biegiem do miejsca, w którym rozdzielali się na mniejsze drużyny. Wraz z dowódcą mieli najgorszy przydział- atakowali od frontu, gdzie spodziewano się największego oporu- część drużyny udała się od lewej flanki, druga część pobiegła głębiej- mieli za zadanie odwrócić uwagę od prawej flanki, przełamać obronę i spróbować przebić się na tyły wroga... Taki był przynajmniej plan...

Został sam z dowódcą, przestali biec, zaczęli się podkradać. Jeden szedł do przodu, gdy drugi ubezpieczał i zmiana... W wolnym tempie poruszali się do przodu.

Gęste zarośla doskonale maskowały ich obecność, jednak miało to wadę- maskowało również wroga.

Zatrzymali się. Dowódca przyklęknął przy drzewie rozglądając się po lesie- cichy poszum i panujący spokój nie zapowiadał walki, do której się przygotowywali.

Dowódca dał znak- ruszyli dalej, skradając się między drzewami, chowając się w gąszczu uschłych liści... spojrzał na zegarek- została minuta do ataku z lewej flanki. Dwie minuty później miała zacząć prawa strona wraz z centralnym atakiem, który mieli przeprowadzić właśnie oni.

W prześwitach między gałęziami dało się już zauważyć budynek na skraju lasu, pobielane ściany odbijały się w jesiennym słońcu.
Położyli się na ziemi przysłonięci gęstymi zaroślami. Zaczęli czołgać się do przodu. Nagle znieruchomiał- na dachu budynku zauważył jakiegoś człowieka... sprawdzał okolice patrząc praktycznie na niego- na szczęście gęste zarośla oraz kolor munduru dobrze maskowały.
Wskazał dowódcy osobę na dachu, ten również zasygnalizował jednego przeciwnika obok niewysokiego murku otaczającego dom.

Czekali...

Z prawej strony rozległy się strzały- zaczął się atak- przeciwnik przy murku pobiegł zobaczyć co się dzieje, snajper na dachu również odwrócił wzrok- wykorzystali to- dowódca pobiegł do przodu przyklękając przy murku- zaczął rozglądać się po terenie osłaniając przybycie swego towarzysza.
"Zaczyna się"- pomyślał i podczołgał się obok dowódcy. Zaskoczył ich brak przeciwników przy murze- spodziewali się silnego oporu.
Z lewej strony również doszły do nich dźwięki wystrzałów- ktoś krzyknął z bólu...

Jednak ich to nie dotyczyło- mieli swoje zadanie do wykonania... Dowódca został przy murku, jego kompan udał się na prawo chcąc wspomóc swoich towarzyszy- strzały zagłuszały jego nadejście- przeciwnik przytulony do drzewa patrzył w kierunku, z którego dobiegały strzały, nie spodziewał się go...

Nie myślał długo- zauważył plecy przeciwnika... "No cóż, śmierci się nie wybiera"- pomyślał naciągając spust...

Pocisk wyleciał z jego broni- prawie widział jak leci w przeciwnika i trafia go w plecy- przeciwnik jęknął... "Mam nadzieję, że ja tak nie skończę"- mruknął patrząc na umierającego przeciwnika. Usłyszał strzały z miejsca, w którym został dowódca- od razu podjął decyzję- biegiem puścił się w miejsce gdzie się rozdzielili...

Zdyszany dopadł do murku
"I jak?"- szepnął dowódca
"Jeden strzał jeden trup"- mruknął
Dowódca skinął głową, wskazał na dach
"Snajper, drugi czaił się w pobliżu..."- od razu zrozumiał co znaczy słowo "czaił"...

Podeszli pod budynek, zatrzymali się przy ścianie nasłuchując- gdzieś w oddali wciąż słychać było strzały- na dachu jednak panowała cisza...

Budynek był niski... Podstawił się pod mur robiąc "stopkę" dla dowódcy. Ten wspiął się do góry i wystawił głowę- strzelił- raz- drugi...

Przy trzecim strzale ciało dowódcy oderwało się od dachu i zleciało na dół- ostatni pocisk konającego snajpera trafił go w twarz...

Nie było sensu sprawdzać- był to śmiertelny strzał
Zmiął przekleństwo w ustach "Obym następnym nie był ja" mruknął. Przełknął ślinę. Został sam.

Spojrzał na drzewo tuż przy ścianie budynku- Dzięki niemu dostał się na dach- rozejrzał się po placu- gdzieniegdzie widział ślady walki...
Na dachu zauważył trafionego snajpera...
Nie było sensu sprawdzać.
Zauważył dziurę w dachu- w budynku zauważył stojącego przy oknie przeciwnika... wymierzył i strzelił- "Drugi strzał, drugi trup"- mruknął pod nosem.

Nie widząc innych przeciwników zszedł z dachu...
Czuł stres i niepokój...
"Zabij zanim Ciebie zabiją"- pomyślał wystawiając głowę za róg budynku... wprost na wystającą lufę przeciwnika...
"O kurwa"- zdążył pomyśleć gdy pocisk uderzył go w twarz. Upadł na ziemie....



...........................................................................................................




Wstał i otarł maskę z farby, uniósł rękę do góry
-Zabity!!!- krzyknął i skierował się do obozu. Tam czekali już na niego inni. Między nimi Dowódca.
-Zabili Cię?
-Niestety
Rozejrzał się po obozie- i tak nie było źle. Trzech atakujących "zabitych" w porównaniu do "pięciu" przeciwników, po chwili zauważyli szóstego...
-Ja nie mogę! znowu mnie zabili! O ja!- rzekł gdy zobaczył resztę- znowu przegramy...
Dym uśmiechnął się lekko... taka kolej życia...
Wyciągnął Lucky Strike i zapalił... uwielbiał Paintballa Wink
_________________


06 cze 2008 10:51:05
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 cze 2008 9:46:56
Posty: 34
Lokalizacja: Tak tu nie trafisz
Post 
...
Nie wiem co powiedzieć - generalnie czytając zastanawiałem się czy to jednak Wietnam (Laki Strajki) czy też nie Wietnam (jakoś mi mimo wszystko opisy nie pasowały), ale takiego zakończenia to się akurat nie spodziewałem ;) Świetne wyprowadzenie w pole czytelnika ;)
Tylko tak na marginesie - jak ci "żołnierze" tak spadają i się obijają to chyba trochę zbyt drastyczne jak na paintball, co nie?

_________________
I wanna be the minority
I don't need your authority
Down with the moral majority
'Cause I wanna be the minority


25 lip 2008 0:39:39
Zobacz profil WWW
Użytkownik

Dołączył(a): 05 sie 2008 9:51:42
Posty: 26
Lokalizacja: KÂłoczew
Post 
Świetne zakończenie... zupełnie z niespodziewane. :) Rozładowywuje emocje... człowiek jest spiety, czeka na rozwiazanie, a tu nagle sie okazuje ze to gra... Swietne. Wiecej takich pomysłów. Gratuluje opowiadania. :)


06 sie 2008 20:20:08
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: