Ostatnia wersja planety małp. Ksiązka miała w sobie coś fantastycznego dla osiemnastolatka. Niby krótka ale wizja ehh. Film z Chestonem z lat 60 -tych mozna nazwać filmem na motywach i to niezłym, ale ta ostania ekranizacja...ehh co to wogóle było. Z ksiązką miało wspólnego tyle że była planeta gdzie żyły małpy. A i w oderwaniu od ksiązki film był bardzo słaby ( scenariusz był naprawde do kitu) Jakiś generał, jakiejśś małpiej armii który nie wiadomo dlaczego sie wścieka i obrończyni praw zwierząt które mówia ???? Pisżę o tym bo akurat widziałem w kiosku tom drugi megakolekcji "najlepszych filmów sf" i właśnie to coś jest tomem drugim ( trzeci ma być alien versus predator co daje pojęcie o jakości serii

"Dom nad rozlewiskiem" w wersji naszej telewizji publicznej. Dramat totalny, widział ktoś? Książka to świetne czytadło, bez aspiracji do arcydzieła, ale film wywrócił wszystko do góry nogami. Pomijając brak gry aktorów cały sens opowieści o 50-latce, która poczuła potrzebę odnalezienia sensu został podeptany dla złapania targetu, czyli młodszej grupy widzów. A taka ładna historia była...

Zgadzam się z "Domem..", ale najwiekszą porażką były dla mnie "wyznania zakupoholiczki".

Książka bardzo dobra, nie traci tandetną blondynką, a film??? o Zgrozo! Wszystko pomieszali i na pewno w żadnym wypadku nie plus

remake "W pustyni i w puszczy"...

ej, nie kojarzę w ogóle... Kto to reżyserował i kiedy?

Gavin Hood 2001 r. Krzesimir Dębski muzykę pisał.

aż z ciekawości poszukam Mój braciszek niedawno się męczył z tą lekturą...

nie warto...

ostatnio zawiodlam sie na "Przed switem" i wogole na calej sadze zmierzch...cukierkowi aktorzy, sceny...bleh...;/

Dalej obstawiam, że to będą filmy z serii Harry Potter. Nie, że same w sobie były beznadziejne (chociaż dobre też na pewno nie), to były najbardziej rozczarowujące w porównaniu z lekturą.

"Okręt" (das Boot) mnie rozczarował. Pamiętam, jak zdobyłem w 1987 roku książkę Buchheima, to "łyknąłem" ją w jeden dzień. Film, choć dobry, był dla mnie trochę nudny. Rozczarowuje mnie też ekranizacja "Hobbita". Przerost formy nad treścią.

Ostatnio zawiodła mnie ekranizacja "Trzynastej opowieści" Diane Setterfield. Może gdybym nie przeczytała książki, film by mi się spodobał, był bardzo klimatyczny, ale mocno okroili fabułę i niepotrzebnie pozmieniali niektóre rzeczy, np. wątek siostry bliźniaczki biografki został praktycznie napisany od nowa.

Chyba padnie na Wiedźmina, ale wersja w postaci serialu. Jeszcze jako tako pierwszy sezon był dobry, ale kolejne już co raz gorsze. No niestety coś nie wyszło.